Tata, mama i dziecko.
Zdefiniowanie, na potrzeby prawa europejskiego, małżeństwa i rodziny oraz zagwarantowanie państwom członkowskim, że Unia Europejska nie będzie w żaden sposób wpływała na sposób rozumienia tych pojęć w prawie krajowym – tak w wywiadzie dla KAI główne cele Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej „Mama, Tata i Dzieci” określa Jan Urmański, koordynator Komitetu Krajowego. 4 grudnia w całej Polsce odbędzie się kulminacja zbiórki podpisów pod tą inicjatywą. Jeśli we wszystkich państwach członkowskich uda się zebrać ich przynajmniej milion odbędzie się wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim.
KAI: Podobnie jak w polskim parlamencie, tak i na szczeblu europejskim istnieje mechanizm pozwalający obywatelom mieć wpływ na stanowienie prawa. 11 grudnia 2015 roku zarejestrowano Europejską Inicjatywę Obywatelską „Mama, Tata i Dzieci”. Na czym polega sam mechanizm tej inicjatywy?
Jan Urmański: Instytucje europejskie cierpią na swego rodzaju deficyt legitymacji demokratycznej. W znacznej mierze powoływane są w sposób pośredni, przez rządy państw członkowskich Unii Europejskiej. Tylko skład Parlamentu Europejskiego jest wynikiem wyborów bezpośrednich, ten jednak ma bardzo ograniczone kompetencje. Chcąc uzyskać mocniejszą legitymację w Traktacie Lizbońskim umożliwiono obywatelom składanie Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej. W jej ramach obywatele UE mogą zgłosić się do instytucji europejskich z jakimś postulatem, propozycją aktu prawnego. Warunkiem powodzenia takiej inicjatywy, którą składa Komitet Obywatelski, jest jej wsparcie przez milion obywateli UE, w tym pewne minimalne liczby podpisów z przynajmniej siedmiu krajów członkowskich. Innymi słowy, co czwarty kraj musi wyrazić poparcie dla takiej inicjatywy w postaci określonego w rozporządzeniu minimum zebranych podpisów.
Na czym polega wasza propozycja – „Mata, Tata i Dzieci”?
– Inicjatywa ma dwa aspekty. Po pierwsze, ma definiować małżeństwo i rodzinę na potrzeby prawa europejskiego; po drugie ma gwarantować państwom członkowskim, że Unia nie będzie w żaden sposób wpływała na sposób rozumienia tych pojęć w prawie krajowym. Jeśli chodzi o pierwszy aspekt, to UE zasadniczo nie ma kompetencji w zakresie prawa rodzinnego, z jednym istotnym wyjątkiem. Posiada możliwość wydawania unormowań dotyczących sytuacji transgranicznych, związanych z przepływem osób w obrębie Wspólnoty. Ponieważ już funkcjonują w tej mierze pewne częściowe i mało klarowne definicje, dlatego chcemy, by to co na gruncie prawa europejskiego uznawano za małżeństwo, mogło być bez przeszkód uznane za nie również w każdym innym państwie członkowskim. Oznacza to, że małżeństwo musi być związkiem kobiety i mężczyzny. Jeśli chodzi o drugi aspekt inicjatywy, to ma on związek z oficjalnym wystąpieniem wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który ogłosił, że Komisja będzie dążyła do tego, aby wszystkie kraje członkowskie uznały małżeński charakter związków osób tej samej płci. My chcemy bronić autonomii krajowych porządków prawnych. Pamiętajmy, że konstytucje ośmiu państw Unii Europejskiej wyraźnie określają małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, inne potwierdzają to w swoim prawie rodzinnym i chcemy by Unia to szanowała. Tam, gdzie ustawowo zakwestionowano tożsamość małżeństwa i rodziny, również Unia nie będzie mogła ingerować.
Co takiego, pana zdaniem, dzieje się w Unii Europejskiej, że z tej struktury gospodarczej, bo takie są korzenie instytucji europejskich, dyskusja przenosi się na kwestie światopoglądowe i kulturowe?
– Myślę, że w pewnym stopniu Unia narusza swoje podstawy związane z zasadą pomocniczości. Nie ma takiej potrzeby i nie poprawia sytuacji rodzin, powoływanie wyższych struktur, które zajmowałyby się życiem rodzinnym mieszkańców Unii Europejskiej. O ile współpraca gospodarcza, ze względu na różne procesy makroekonomiczne, może dawać dobre efekty, pozwalać rozwijać gospodarkę Europy i lepiej konkurować na rynku globalnym, o tyle rozwiązania dotyczące rodziny, opieki nad dziećmi i kwestie władzy rodzicielskiej, wszystko to, co dzieje się na co dzień, przyjęcie i wychowanie nowego pokolenia, może spokojnie rozstrzygać się w samej rodzinie, ewentualnie przy pewnej pomocy państwa. Nie ma potrzeby, aby sięgały po to instytucje europejskie.
Gdyby na szczeblu Komisji Europejskiej doszło do zrównania par jednopłciowych z małżeństwem, co proponuje Frans Timmermans, Polska oraz kilka innych krajów, które szczególną ochronę małżeństwa i rodziny mają zapisane w konstytucji, znalazłyby się w bardzo trudnej sytuacji prawnej?
– Taki zapis, co do zasady, byłby po prostu przekroczeniem kompetencji Unii Europejskiej. Natomiast próby nacisku w tym kierunku po prostu podważają bezpieczne środowisko, w którym rodzą się i wychowują dzieci. Takim środowiskiem jest rodzina. W związku z tym w wymiarze prawnym, jak i społecznym, znaleźlibyśmy się w bardzo trudnej sytuacji.
Nie dziwi pana, w szerszej perspektywie, dyskusja na temat tego, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, a rodzina to mama, tata i dzieci?
– Patrząc na ten problem szeroko, przyznać trzeba, że jest swego rodzaju moda na kwestionowanie podstaw. Część osób, którym mówiłem o rozpoczęciu zbiórki podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską pytało mnie, kiedy pojawi się postulat określenia, że słońce rano wschodzi a wieczorem zachodzi. Wiele osób rzeczywiście nie ma wątpliwości, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Pojawiają się jednak takie tendencje. Jest to nacisk zewnętrzny, na razie przygotowanie propagandowe, medialne mówienie, że może być inaczej – co wyraźnie nie ma wsparcia w polskim społeczeństwie. Niemniej, długotrwałe forsowanie tego typu postulatów wpływa na zmianę sposobu myślenia i naszym zdaniem jest po prostu niebezpieczne.
Wspomniał pan, że by Europejska Inicjatywa Obywatelska mogła być rozpatrywana na szczeblu Komisji Europejskiej, należy zebrać odpowiednią liczbę podpisów w przynajmniej siedmiu krajach członkowskich oraz w sumie milion głosów poparcia obywateli Unii Europejskiej. Co już się udało?
– Siedem krajów już wsparło tę inicjatywę w wystarczającym stopniu, czyli zebrano tam wyznaczone w rozporządzeniu minimalne wartości podpisów. Są to: Polska, Grecja, Słowacja, Finlandia, Węgry, Chorwacja i Łotwa. Kraje te zapewniły międzynarodowe poparcie inicjatywie. W tej chwili pozostaje nam, w krótkim czasie, zebranie w sumie 1 mln podpisów. Kilkaset tysięcy osób już wsparło inicjatywę „Mama, Tata i Dzieci”. Osiągnięcie wymaganej liczby podpisów nie jest niemożliwe, na co wskazuje choćby doświadczenie Chorwacji. Przed kilku laty, w tej samej sprawie, organizowali oni referendum krajowe. W tym małym kraju, liczącym kilka milionów mieszkańców, w ciągu trzech tygodni zebrano 700 tys. podpisów. Jako Polacy musimy sobie uświadomić, że wpływ instytucji europejskich na to, co dzieje się w Polsce, jest duży i mimo, że w naszej inicjatywie nie odnosimy się do prawa krajowego, to jednak trzeba wyrazić swoją opinię i poprzeć obronę rodziny.
Sukces Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej zależy nie tylko od zaangażowanych w nią podmiotów, organizacji społecznych, ale także mediów. Tymczasem w ostatnich miesiącach próżno szukać informacji prasowych o waszych działaniach. Z czego, pańskim zdaniem, wynika to medialne milczenie na temat inicjatywy „Mama, Tata i Dzieci”?
– Mamy informacje, że jest to efekt działalności lobbingowej środowiska, które jednak chciałoby realizacji zapowiedzi Fransa Timmermansa. Kiedy inicjatywa została zarejestrowana ILGA Europe, międzynarodowe stowarzyszenie gejów i lesbijek, zwróciła się do Komisji Europejskiej z żądaniem jej odrzucenia. Komisja stwierdziła, że nie ma do tego podstaw. Następnie jeden z obywateli włoskich zaskarżył inicjatywę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Skarga została odrzucona. Trzeci krok, jaki podjęło lobby LGBT (na marginesie hojnie wspierane przez Unię Europejska z publicznych pieniędzy kwotą ok. 1,5 mln euro rocznie), to była prośba do mediów, by o tej sprawie nie mówić. Ufam, że ta próba zamilknięcia będzie nieskuteczna.
Do 10 grudnia należy zebrać milion podpisów pod inicjatywą „Mama, Tata i Dzieci”. Na kiedy zaplanowano w Polsce akcję wsparcia?
– Termin zbierania podpisów to też elementy szykan względem inicjatywy. Na swojej stronie internetowej Komisja Europejska wskazała ten termin, który wynikałby z daty rejestracji Inicjatywy. Jednak rozporządzenie mówi o zbieraniu podpisów przez 12 miesięcy, a nie przez 12 miesięcy od daty rejestracji. Wiadomo, że wraz z rejestracją rozpoczyna się dopiero organizować zbiórkę. Trzeba stworzyć i certyfikować serwer do zbierania podpisów, a w każdym kraju określone mają być dopiero wzory formularzy, na których zbiera się podpisy. W praktyce zbiórkę rozpoczęliśmy 4 kwietnia i od tej daty liczymy rok. Jednak jesteśmy świadomi uprzedzeń ze strony Komisji i dlatego staramy się zrobić wszystko, by zebrać milion podpisów przed 10 grudnia. Dlatego w niedzielę 4 grudnia chcemy, by zbiórka podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską miała swoją kulminację. Jeśli ktoś chciałby w swoim środowisku zorganizować taką zbiórkę to można się do nas zgłosić za pośrednictwem strony internetowej mamatataidzieci.pl. Swoje poparcie można jednak wyrazić niezależnie od organizowanych w Polsce akcji zbiorki podpisów. Wystarczy wejść na wspomnianą stronę i wypełnić odpowiedni formularz albo wdrukować formularze papierowe i na nich zebrać podpisy.
Jakie mogą być dalsze losy inicjatywy?
– Inicjatywa jest formalną instytucją prawa europejskiego i jej rozpoczęcie jest niezwykle istotne, zwłaszcza w sytuacji, gdy obronę naturalnej tożsamości małżeństwa i rodziny próbuje się stygmatyzować w debacie europejskiej. Jednak inicjatywa stała się również platformą współpracy organizacji rodzinnych z różnych krajów europejskich. To już daje pewne wymierne efekty. Jeśli chodzi o samą procedurę to właściwe organy każdego z krajów członkowskich będą weryfikować liczbę podpisów z danego kraju, a następnie raportować tę ilość Komisji Europejskiej. Jeśli przekroczona zostanie liczba miliona to odbędzie się wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim, a Komisja będzie musiała zająć stanowisko względem przedłożonego jej projektu rozporządzenia. Oczywiście liczymy się z tym, że zostanie ona odrzucona tak, jak miało to miejsce w przypadku inicjatywy „Jeden z Nas”. Pamiętajmy jednak, że Unia jest dziś bardzo osłabiona politycznie i nie jest jej potrzebna kolejna manifestacja braku poszanowania dla obywateli Unii. Te podpisy będą już zawsze silnym argumentem w rękach tych państw, które w konstytucjach swoich krajów posiadają definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. W tej sytuacji trudno będzie Komisji Europejskiej podejmować działania podważające lub destabilizujące naturalną tożsamość małżeństwa.